Albański autostop #2 - Szkodra i (prawie) ludzki handel autostopowiczami

Naszym drugim, dalszym autostopowym celem została Szkodra.


Nie powiem, w noc przed wyjazdem trochę nie mogłam spać i wyobrażałam sobie najczarniejsze scenariusze. Pomimo sporego doświadczenia autostopowego i wcześniejszej, sympatycznej wycieczki, jakoś tak, sporo oddalony od miejsca pobytu cel budził we mnie spory niepokój. 



Jak poprzednio, wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się na główną ulicę. Od razu po minięciu bramy resortu zaczepił nas jakiś młody, może osiemnasto- lub dziewiętnastoletni chłopak.

- Hey, how are you? Where are you from?
- Hey, we are fine, what about you? We are from Poland - podjął ostrożnie konwersację Grzesiek.
- I am fine too. Poland is great, do you enjoy your stay here?
- Yes, sure, Albania is great! - odpowiedzieliśmy oboje.
- Okay, do you want to buy some marijuana? - prosto z mostu wypalił chłopak. Nie powiem, zdziwiłam się. Jak odpowiedzieliśmy, że nie jesteśmy zainteresowani, wesoło odpowiedział "okay, okay", pomachał nam i podszedł do innych turystów. No stress.

Przeszliśmy się pieszo około kilometr za naszą miejscowość i tam zaczęliśmy łapać stopa. Naszym planem było złapanie najpierw do Lezhe, gdzie byliśmy wcześniej i stamtąd łapać bezpośrednio na Szkodrę. Oczywiście natychmiast pierwszy z brzegu samochód zatrzymał się. Jak poprzednio, nie byliśmy w stanie za bardzo się dogadać prócz tego, skąd jesteśmy i dokąd chcemy dojechać. Jednak był to dzień po mundialowym, przegranym 0:3 meczu Polska-Kolumbia, więc nasz kierowca gdy usłyszał, że jesteśmy z Polski, zaczął uderzać rękami o kierownicę, śmiać się i powtarzać "Polonia no gol, no gol Polonia!". Hyhy. 

Dojechaliśmy do Lezhe, szybciutko przeszliśmy na wylotówkę na Szkodrę i łapiemy dalej. Zatrzymuje się czarny Ford Focus (jak na Albanię to bardzo dobry samochód!) a w nim złowieszczy pan w ciemnych okularach przeciwsłonecznych. "Szkodra?" pytam, on odpowiada grubym głosem "Po", nawet na mnie nie patrząc. No nic, wsiadamy. Jedziemy, jedziemy, w samochodzie cisza, pan nawet nie spojrzał na żadne z nas. Atmosfera gęsta jak budyń, pewnie jakbym wyjęła łyżkę to by zawisła w powietrzu. Nagle pan wyciąga telefon i zaczyna do niego pokrzykiwać, w końcu nerwowo na mnie zerkając. Wychwytuję kilkukrotnie powtarzane słowa "turisty" oraz "Szkodra". To był moment, w którym autentycznie się obsrałam, myślę sobie, że no cóż, ten moment kiedyś musiał nadejść, pewnie umawia się z kolegami, że dowiezie nas do Szkodry, a oni tam będą czekać i pewnie nas okradną. Albo wytną nerki. Ale na pewno nie skończy się to dobrze. "Boże, niech tylko nas okradną ale nie robią nam krzywdy" myślę spanikowana. Nagle pan przestaje krzyczeć do telefonu i podaje go mi, ruchem pokazując, żebym się odezwała.
- Hello? - wyjąkałam niepewnie do telefonu.
- Hi, how are you, are you okay? You are going with my dad to Szkodra and he wanted to know if you feel fine and where exactly you want to go in Szkodra... - odzywa się przemiły dziewczęcy głos z drugiej strony.

To była najmilsza rzecz, którą będę najlepiej wspominać z wyjazdu do Albanii. Okazało się, że pan nie wiedział, jak nas zapytać w jakim miejscu nas wysadzić, więc zadzwonił do swojej córki, która wypytała mnie o wszystko i przetłumaczyła tacie. W tym momencie poczułam się potwornie głupio, że w ogóle miałam takie myśli do Bogu ducha winnego pana, który okazał się tak serdeczną i przemiłą osobą, chciał się zatroszczyć o nasz komfort i dowiedzieć się o nas wszystkiego. 

Ale jakbyście go zobaczyli w tych okularach nerwowo mamrotającego do telefonu to też byście się obsrali!

Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkową foteczkę :)



W końcu udało się nam dojechać. Było warto :) Szkodra jest największym miastem na północy Albanii. Warto wiedzieć, że Matka Teresa z Kalkuty tak naprawdę pochodzi z Albanii i właśnie Szkodra jest jej rodzinnym miastem, gdzie znajduje się jej pomnik. Co do innych atrakcji typowo turystycznych, w Szkodrze znajdują się ruiny zamku na wzgórzu, ale naszym celem było raczej obserwowanie toczącego się w tym mieście życia zwykłych Albańczyków.  Zdziwiło mnie, że na drzewach jest mnóstwo porozwieszanych klatek ze śpiewającymi ptaszkami. 




Albańczycy, w szczególności kobiety, handlują na każdej ulicy czym się da. Marchewka, mleko "od krowy" w plastikowych butelkach, buty...

... tytoń, o którym na początku myślałam, że to jakieś dziwne ciasto albo chleb... No generalnie da się kupić tam wszystko. No i oczywiście świecące w ciemnościach figurki Nënë Tereza!
.


Albańska myśl techniczna rozczulała mnie na każdym kroku. Wydział Informatyki na Universiteti i Shkodrës


Ponownie droga na zamek była lepsza od samego zamku. Albańskie góry, miękko otoczone mgłą spoglądały na nas z każdej strony, ćwierkały ptaszki, pachniały kwiatki, żar lał się z nieba...






Zamek Rozafat tak naprawdę jest ruiną. Nie ma co się dziwić, w końcu został wzniesiony w 167 r. p.n.e. "Według legendy nazwa twierdzy pochodzi od imienia kobiety – Rosaphy (Rozafy), którą żywcem zamurowano w murach zamku, aby jego mury nie zawaliły się po raz kolejny".



Przez Szkodrę przepływa rzeka Buna, która naprawdę robi ogromne wrażenie. Jej wody są niezwykłego, błękitno-zielonego koloru, jakiego nie widziałam nigdy wcześniej w przypadku rzeki.



Z zamku, już dość umęczeni, podreptaliśmy przez most na Bunie na obrzeża Szkodry, skąd mieliśmy łapać stopa do hotelu. Tam było nam dane usłyszeć muezzina wykrzykującego azan - islamskiego mężczyznę nawołującego do modlitwy. Było to dla mnie niesamowite przeżycie.



Powrót autostopem również był ciekawy, ponieważ po raz pierwszy napotkaliśmy kierowcę, który mówił po angielsku i mógł odpowiedzieć nam na tyle dręczących nas pytań dotyczących Albanii. Jednak nie był Albańczykiem, a Kosowianinem pracującym w "naszej" miejscowości. Serdecznie nas zapraszał do Kosowa, a gdy zapytałam, czy autostop jest tam mile widziany i bezpieczny, spojrzał na mnie jak na wariatkę i stwierdził, że "of course!". Dowiedzieliśmy się też, że piwko Peja, które namiętnie spożywaliśmy w hotelu, nie jest albańskie, tylko kosowskie oraz dlaczego Albańczycy tak kochają mercedesy. Uświadomiłam sobie, że wizja Kosowa wytworzonego przez zachodnie media bardzo się musi różnić od rzeczywistości i chyba chcę to sprawdzić osobiście.





Szkodra jest niesamowitym miejscem, które na pewno warto odwiedzić. Ale nie dla zamku, do którego walą turyści, a raczej dla poczucia klimatu albańskiego miasta i zobaczenia, jak żyją Albańczycy na co dzień.

Komentarze

Popularne posty